O gustach się nie dyskutuje!

furniture-731449_1280.jpg

 

Były już na blogu poruszane tematy ważne, trudne i techniczne. Na facebook’owym fanpage’u biura OSA Nieruchomości również staramy się dostarczać Wam ciekawej lektury, która pomoże w wyborze nowego domu, mieszkania czy zakupie działki.


Może czas odpocząć. Może czas pomyśleć o czymś przyjemniejszym. O najbardziej czaso- i pieniądzochłonnym procesie związanym z inwestycją w nieruchomość, czyli o tzw. wykańczaniu wnętrz.


Tytuł mówi sam za siebie. Nie zamierzam poniżej zajmować się wszystkimi trendami aranżacyjnymi, jakie aktualnie są obecne w kolorowych pismach wnętrzarskich. Nie zamierzam robić przeglądu trendów, jakie obowiązywały wstecz, i jakie obowiązywać będą w przyszłości. Zamierzam, jak zwykle, podzielić się z Tobą, Drogi Czytelniku, własnymi doświadczeniami.


Dom mój i mojego osobistego małżonka wybudowany został 3 lata temu. Mniej więcej w tym okresie popularnym stał się tzw. scandinavian design czyli urządzanie wnętrz w skandynawskim stylu, który charakteryzuje prostota, minimalizm i funkcjonalność. Nie lubię płynąć z prądem, ale akurat styl ten, poprzez swoją surowość i umiarkowanie kolorystyczne, stał mi się bardzo bliski. Patrząc więc na świeżo otynkowane ściany, wylane betonowe schody, puste pokoje oczami wyobraźni widziałam jasne, przestrzennie urządzone wnętrza.


interior-768526_1280.jpg


Oczywiście od razu na samym początku postanowiliśmy z osobistym małżonkiem utrudnić sobie cały proces wykańczania naszego domu poprzez podjęcie decyzji o nie pokrywaniu płaskich powierzchni naszego domu płytkami ceramicznymi. Hasło „zero fug do czyszczenia” stało się hasłem przewodnim naszych zmagań. W końcu udało się – znaleźliśmy materiał, którym można było pokryć zarówno podłogi, jak i ściany. Był to tzw. mikrocement, czyli mieszanka cementu z żywicą. Postanowiliśmy o tym, aby w głównej części domu (czyli korytarz, otwarta kuchnia i schody) miał on kolor biały, który będzie się idealnie i po skandynawsku komponował z planowanym przez nas drewnem. Podsumowując kwestię podłóg – w naszym domu dominuje mikrocement uzupełniony drewnianą, dębową deską barlinecką.


Jeśli chodzi o ściany to sprawa była prosta. W poprzednim lokum, które zamieszkiwaliśmy, poszliśmy na całość i każde pomieszczenie było tam w innym kolorze. Kolory nam się bardzo podobały, ale kilka lat w kolorach zaowocowało poważnym kolorowstrętem. Zatem decyzja o kolorze ścian w nowym domu była szybka: miało być jasno (złamana biel) i wszędzie tak samo (tak, tak – ze skrajności w skrajność). Czyli po skandynawsku. Jak postanowiliśmy, tak oczywiście uczyniliśmy.


Nie byłabym jednak sobą, gdybym choć jednego pomieszczenia nie naznaczyła swoim szalonym pomysłem. Padło na kuchnię. W formie – Skandynawia. W funkcjonalności – Skandynawia. W kolorze – JA. Wymyśliłam sobie piękny, ciemny, ciepły kolor bakłażanowy i właśnie taką mam kuchnię. Dzięki temu zdecydowanemu akcentowi nasz dom nabrał charakteru.


Poza materiałami wykończeniowymi oraz użytymi kolorami, do stworzenia we wnętrzach skandynawskiego stylu najbardziej nadają się meble, tkaniny i dodatki.


Zasada jest jedna – trzeba pamiętać aby nie zagracić wnętrza. Diabeł musi tkwić w szczegółach!


table-791584_1280.jpg


Meble muszą być zgrabne, lekkie wizualnie, proste w formie. Można się tu wspomóc wszechobecnym sklepem meblowym szwedzkiej sieci, który na początek jest niezłym źródłem inspiracji. My postawiliśmy na duży drewniany stół, drewnianą ławę oraz takie krzesła. Stół to zdecydowanie najważniejszy mebel w naszym domu. Wokół niego koncentruje się całe nasze życie. Przy nim jemy, pracujemy, bawimy się dzięki czemu zawsze jest na nim bałagan. No chyba, że przychodzą goście… ;) Przy ławie stoją dwie, nieduże sofy. A ostatnim meblem jest szafka pod telewizor. 5 mebli plus krzesła. W sam raz, żeby było tak, jak każe skandynawski trend czyli prosto, funkcjonalnie i minimalistycznie.


Minimalizm zachowaliśmy również w sypialni, gdzie poza naszym łóżkiem (w kolorze szarym) i dwoma białymi stolikami nocnymi i małą garderobą nie ma nic więcej. Bo czy jest potrzebne coś więcej?


Poza tymi, najważniejszymi dla nas (dorosłych) pomieszczeniami, są w naszym domu pokoje dzieci. Tutaj, choćbyśmy się bardzo starali, każdy design – polski, skandynawski, rosyjski czy japoński – zginie pod stertą książek, puzzli, klocków Lego. Dlatego tutaj postanowiliśmy odpuścić i poczekać, aż dzieci posuną się w latach na tyle, że będą mogły współdecydować o tym, w jakiej przestrzeni chcą spędzać czas.


Jeśli chodzi o designerskie dodatki to, niestety, jest to najdroższy aspekt dopieszczania wnętrz.


Dlatego nie ustaję w staraniach i szukam, sprawdzam, porównuję. Zdarza się, że czekam na coś miesiącami (jak np. na lustra do jednej z łazienek). Zdarza się, że muszę odpuścić marzenia o drogiej lampie na rzecz lampy ze szwedzkiej sieci sklepów meblowych. Ale każdy zakup to radość z tego, że zrobiło się kolejny mały krok do przodu, że nasz dom będzie jeszcze fajniejszy niż do tej pory. I jeszcze bardziej skandynawski, oczywiście…

 still-life-598317_1280.jpg


Etap urządzania domu jest (pomimo poniesionych kosztów) bardzo przyjemny. Dlatego w swojej pracy zawodowej, prezentując nieruchomości z rynku wtórnego, staram się otworzyć Klientów na tę przyjemność. Zachęcam, aby starali się nie zwracać uwagi na dotychczasowe wyposażenie, kolory czy nawet zastosowane rozwiązania techniczne. Wszystko można zmienić. Każdą nieruchomość, nabytą za pośrednictwem biura OSA Nieruchomości, można „przerobić” zgodnie z własnym gustem. Zachęcam zatem Klientów, aby skupili się na priorytetach, którymi niewątpliwie jest np. lokalizacja, dostępne media i cena, a potem zamknęli oczy i wyobrazili sobie, jak te same wnętrza mogą wyglądać za kilka miesięcy, po remoncie… A mogą wyglądać różnie – po skandynawsku, nowocześnie, klasycznie, eklektycznie. W końcu o gustach się nie dyskutuje.


Autor:



Izabela Mielcarek - Torzewska

Osobisty Skuteczny Agent

Więcej o autorce